Wszystkie związki zawodowe działające w grupie Stoczni Gdynia (w tym „Solidarność” Stoczni Gdańskiej) wystosowały wczoraj pismo do ministra Jerzego Hausnera, w którym odcinają się od polityki przewodniczącego „Solidarności” z gdyńskiej stoczni. Zarzucają mu, że wszelkie jego wnioski wprowadzają jedynie destrukcję i wzbudzają niepokój w załogach obu stoczni.
W liście czytamy: „Jesteśmy zbulwersowani tym, że jeden z przewodniczących Związków Zawodowych próbuje za naszymi plecami samodzielnie wpływać na politykę ministerstwa prowadzoną wobec sektora stoczniowego. (…) Naszym zdaniem propozycja utworzenia Korporacji Stocznie Polskie złożona nam 20 listopada w ministerstwie jest w chwili obecnej jedynym rozwiązaniem mogącym wydostać zakłady sektora z zapaści. Aktywnym przeciwnikiem tej propozycji od chwili jej powstania jest przewodniczący D. Adamski. Uważamy, że w obecnej chwili priorytetowym zadaniem jest podjęcie natychmiastowych i zdecydowanych działań konsolidujących sektor oraz konstruktywna pomoc urzędującemu prezesowi Stoczni Gdynia S.A., a nie destrukcyjne działania polegające na kolejnych zmianach personalnych. Urzędujący prezes od momentu objęcia swojej funkcji stara się wyciągnąć Grupę Stoczni Gdynia S.A. z zapaści, do której doprowadzona została przez poprzedni zarząd spółki. Zarząd ten popierany był z dużym zaangażowaniem przez przewodniczącego D. Adamskiego. (…) Zwracamy się do Pana Premiera z prośbą o konsekwentne działania zgodne z wcześniej wyznaczoną linią ministerstwa i nieuwzględnianie destrukcyjnych wniosków przewodniczącego D. Adamskiego wspieranego naszym zdaniem przez niektórych przedstawicieli Ministerstwa Gospodarki.”
Skąd to oburzenie? 20 listopada przedstawiciele wszystkich sześciu związków stoczniowych byli w Ministerstwie Gospodarki. Tam zostali poinformowani, że powstaje program konsolidacji przemysłu stoczniowego. Według relacji związkowców, kiedy wiceminister skarbu przedstawił tę propozycję natychmiast ostro zaatakował Dariusz Adamski wyszukując same negatywy. Pozostałe związki przyjęły propozycje z zastrzeżeniami, ale i zadowoleniem, bo skoro rząd chce na 2 lata wziąć stocznie pod opiekę, żeby je uzdrowić i skonsolidować, to trzeba skorzystać.
– Byliśmy zaskoczeni działaniem Adamskiego, bo widać, że albo wykonuje czyjeś polecenia, albo ktoś za nim stoi – relacjonuje Jan Gumiński, przewodniczący WZZ PGM Stoczni Gdynia. – Jakby tego było mało, to 2 grudnia na posiedzeniu zespołu stoczniowego Adamski zadzwonił do Piechoty z pretensjami, dlaczego na najbliższym posiedzeniu Rady Nadzorczej nie ma punktu dotyczącego zmian w zarządzie Stoczni Gdynia. Zbulwersowało mnie to, że „S” dąży do tego, żeby zmienić obecny zarząd i prezesa Ziółkowskiego. My chcemy mieć robotę, pieniądze z niej, i żeby wszystko szło naprzód. Pytałem Adamskiego: „Darek, prawdą jest, że rozmawiałeś z Piechotą i żądasz żeby w porządku posiedzenia rady był punkt zmiany w zarządzie?” Odpowiedział: „Ja cały czas rozmawiam z Piechotą i Hausnerem”. Wystarczy obejrzeć ostatnie biuletyny „S” – frontalny atak na zarząd i prezesa z hasłami: „Prezes nieudolny”, „Pezes musi odejść”.
– Każdy ma prawo do własnych opinii – broni się Dariusz Adamski, przewodniczący „Solidarności” Stoczni Gdynia. – Ja raczej nie wypowiadam się na temat działania i funkcjonowania innych związków. Jeśli chodzi o projekt konsolidacji problem polega na tym, że myśmy go nigdy fizycznie nie dostali, żeby wyrazić opinię. Na spotkaniu przedstawiono nam pewną opisową ustną informację i zażądaliśmy, że zgodnie z trybem, który jest w Polsce przyjęty programy sektorowe winny przechodzić przez komisję trójstronną. Wtedy będzie szansa faktycznego odniesienia się do tego pomysłu, który trudno dziś przesądzać czy jest dobry czy zły. Jeśli chodzi o zarząd: nigdzie, w żadnym miejscu jako osoba funkcyjna nie wypowiadałem się na temat zmian z zarządzie stoczni. Jestem przedstawicielem w Radzie Nadzorczej i takiego wniosku do tej pory nie złożyłem, chociaż nasza ocena dotycząca funkcjonowania stoczni, a przez to i zarządu nie jest najlepsza. My pewnie widzimy dużo więcej zagrożeń niż koledzy z innych organizacji.
Tymczasem o przyszłość stoczniowców obawia się też Roman Gałęzewski, przewodniczący „Solidarności” Stoczni Gdańskiej:
– Jesteśmy w tej samie grupie i obawiamy się, że pewne działania destruktywne w Gdyni, gdzie trudno jest porozumieć się związkom zawodowym mogą spowodować, że znajdziemy się po raz wtóry w sytuacji tragicznej. Jest szansa na wyjście – proponuje ją rząd. Natomiast ja widzę, że wszystkie rozwiązania inne niż powrót Szlanty i jakiegoś armatora są bojkotowane. Uważam, że powinniśmy z pokorą podejść do sytuacji która jest, w którą zostaliśmy wrobieni przez poprzedni zarząd Stoczni Gdynia i teraz każde rozwiązanie pozytywne, które pozwoli utrzymać miejsca pracy jest korzystne. Widzę że koledzy z Gdyni jakby nie zdawali sobie sprawy z sytuacji w której się znaleźli i wciągają w to całą grupę. Nasz związek odcina się od tego. Każdy odpowiada za swoje czyny. Ja nigdy nie spowoduję swoimi decyzjami utraty miejsc pracy, a obawiamy się, że moi koledzy chyba nie do końca tak na to patrzą.
– Bardzo dobrze się stało, że wszystkie związki (oprócz tego który działa destrukcyjnie) podpisały to pismo – podsumowuje Leszek Świętczak, przewodniczący ZZ „Stoczniowiec” Stoczni Gdynia. – To bardzo wymowne. Może to uświadomi niektórym w Warszawie co się dzieje w naszej stoczni.
Pod pismem podpisali się również przewodniczący ZZ Pracowników Stoczni Gdańskiej oraz ZZ Inżynierów i Techników Stoczni Gdańskiej.
Źródło: Głos Wybrzeża