Stoczniowcy z Gdańskiej Stoczni „Remontowej” S.A. wspomagani przez pracowników z Grupy Kapitałowej „Remontowa” S.A. i kooperantów realizują duże zadania produkcyjne; budowane są dwa promy pasażersko-samochodowe dla Norwegii, trwa przebudowa promu „Red Osprey” dla brytyjskiego armatora, budowana jest przystań pływająca dla Francji, wkrótce rozpocznie się montaż bloków mieszkalnych na norweskiej platformie offshore. W dokach i przy nabrzeżach remontowane są statki. Bardzo dobre wyniki z trzech ostatnich kwartałów każą sądzić, że w ostatnim kwartale stoczniowcy również zrealizują to co zaplanowali.
Po 9 miesiącach pracy w tym roku przychód „Remontowej” S.A. wyniósł 398,4 mln zł. Zysk netto za ten sam okres zamknął się kwotą 4,1 mln zł. W porównaniu z ostatnimi latami dosyć istotnie zmieniła się struktura przychodów: 46 procent przychodów pochodzi z remontów, 28 proc. z przebudów i 12 proc. z tzw. nowych budów. Zatem w stoczni znowu dominują remonty. W ciągu trzech kwartałów wyremontowano 161 statków, a w samym tylko wrześniu 27. Pod tym względem zapowiada się rekordowy rok.
Stoczniowcy z „Remontowej” S.A. znani są z tego iż obok tradycyjnych prac remontowych na jednostkach pływających realizują zadania nietypowe często nowatorskie, dotychczas nie wykonywane w polskich stoczniach. Wśród tych zadań jest przebudowa ponad 83 metrowej długości promu pasażersko – samochodowego „Red Osprey”. Po raz pierwszy stoczniowcy przedłużają i podwyższają statek, po przebudowie będzie więc on i dłuższy , i wyższy.
Przedłużanie statków w stoczniach remontowych nie jest czymś nowym. „Remontowa” S.A. w tego typu pracach ma już doświadczenie. W 1999 roku o ok. 10 metrów przedłużono zbiornikowiec „CT Sun”. Stojący w doku statek został przecięty na dwie części, potem dok zanurzono, część dziobową odsunięto od rufowej, dok ponownie wynurzono i pomiędzy połówkami statku wstawiono wstawkę składającą się z dwóch części. W 2001 roku przedłużono o ponad 20 metrów dwa duńskie promy pasażersko-samochodowe „Ask” i „Urd” należące do Scandlines A.S. jednego z liczących się przewoźników promowych. Prom został wprowadzony w dok, tutaj przecięto go na pół. Dok został zanurzony. Wyprowadzono z niego część dziobową promu i zacumowano ja do nabrzeża. Następnie w zanurzony dok, w którym stała część rufowa promu, wprowadzono uprzednio wybudowaną ponad 20 metrowej długości wstawkę. Kolejna operacja przedłużenia promu to: dosunięcie ponad 500 tonowej wstawki do części rufowej, wprowadzenie z powrotem w dok części dziobowej promu i spawanie czyli połączenie wszystkich trzech części statku.
Stoczniowcy z „Remontowej” S.A. nie tylko przedłużali statki również poszerzali poprzez dobudowywanie sponsonów po obu burtach oraz podwyższali np. na niemieckim promie „Mecklenburg” podwyższono 900 tonowa nadbudówkę o 2,5 metra.
Operacji powiększania statku jednocześnie w dwóch płaszczyznach; w poziomie i pionie jeszcze w tej stoczni nie przeprowadzano. Mało tego, dotychczas przedłużano statki metodą tzw. na mokro poprzez zanurzanie doku, teraz postanowiono przedłużyć statek „na sucho”, bez potrzeby zanurzenia rozciętego statku stojącego w doku.
1 października zacumował do nabrzeża Ostrawica I ponad 83 metrowej długości prom pasażersko – samochodowy „Red Osprey” należący do brytyjskiego armatora Red Funnel Group. To pierwszy z dwóch promów jakie „Remontowa” S.A. będzie przebudowywać (trzeci prom znajduje się w tzw. opcji kontraktowej). Główne zadanie stoczniowców polega na przedłużeniu tych jednostek o 9,6 m i podwyższeniu o 2,8 m. O promie „Red Osprey” (długość całkowita: 83,5 m, (po przedłużeniu: 93,1 m), szerokość: 18 m) mówiło się w stoczni już od kilku miesięcy, przede wszystkim na Wydziałach Kadłubowych. To tam powstawały konstrukcje stalowe, które mają przedłużyć i podwyższyć prom.
Przebudowa promu „Red Osprey” kieruje specjalnie powołany zespół zadaniowy w składzie Lucjan Falkiewicz, kierownik zadania, Jerzy Rudakow – z-ca kierownika zadania ds. koordynacji produkcji, Przemysław Kaleczyc – główny projektant. Przebudowa promu, jak niemal każda prowadzona w tej stoczni, niesie za sobą wiele nietypowych prac. Ciekawą operacją był demontaż ok. 360 tonowej nadbudówki. Dwa największe w Polsce pływające dźwigi: „Maja” z Polskiego Ratownictwa Okrętowego i „Rem-220” z „Remontowej” S.A. wspólnie uniosły stalową konstrukcję i postawiły ją na nabrzeżu.
– Sama operacja demontażu – mówi nam Tadeusz Major, technolog prowadzący ze stoczniowego Biura Konstrukcyjnego – nie była taka trudna. Niemniej po części była i nowatorska, i eksperymentalna, dlatego, że przeprowadziliśmy ją przy pomocy największych dźwigów pływających. A z takich możliwości technicznych jeszcze nigdy nie korzystaliśmy. Osobiście obawiałem się także o wytrzymałość samej nadbudówki. Wszystko jednak przebiegało zgodnie z naszymi założeniami. Wyliczenia okazały się prawidłowe, chociaż … dla pewności sprawdzono je jeszcze przed operacją na Politechnice Gdańskiej i w Centrum Techniki Okrętowej. Nadbudówka jest więc już na nabrzeżu, a przed nami wkrótce powrotna operacja, czyli postawienie jej z powrotem na przedłużonym i podwyższonym kadłubie.
Operacja demontażu nadbudówki trwała 5 godzin. Tak uszczuplony prom wprowadzony został w dok nr 4. I tutaj odbyła się kolejna ciekawa operacja, chociaż już nie raz w tej stoczni przeprowadzana: rozcięcie statku na dwie połówki i ich rozsunięcie na odległość 10 metrów. Prom został przecięty na wysokości 71 wręgu. Wykorzystując opracowaną w tej stoczni metodę przesuwania bloków kadłuba „na wózkach” pracownicy z Wydziału W7/2 przesunęli 600 tonowa część dziobową kadłuba o 10 metrów. W tę przestrzeń pomiędzy dwiema połówkami statku wstawiono stalową konstrukcję o długości 9,60 m wykonaną przez Wydział W7/4.
Obecnie na promie trwa montaż sekcji pokładu samochodowego zbudowanych przez Wydział W7/3 oraz spółkę KMK.
– Prom jest już dłuższy o 9,60 m, a teraz będzie jeszcze wyższy o 2,8 metra, w sumie jednostka będzie cięższa o ok. 400 ton z tego ok. 300 ton, to sekcje pokładu samochodowego – informuje nas Jerzy Rudakow, z-ca kierownika zadania.
Do 6 listopada zakończone zostaną wszystkie prace przewidziane w doku. Potem już tylko montaż nadbudówki, wyposażanie, montaż systemów m.in. hydrauliki, systemu paliwowego, elektrycznego, balastowego.
– W połowie grudnia jednostka powinna zostać przekazana Red Funnel Group, czyli armatorowi „Red Osprey” – mówi Lucjan Falkiewicz, kierownik zadania. – Natomiast na początku stycznia w stoczni spodziewamy się drugiego promu „Red Falcon” należącego do tego samego armatora, który to prom również zostanie przebudowany w identycznym zakresie co „Red Osprey”.
Źródło: Głos Wybrzeża