Sparzeni w GPEC

Podczas procesu w sprawie kilkumilionowych oszustw w GPEC wyszło na jaw, że prezydent Gdańska Paweł Adamowicz łamie postanowienia prokuratury a w konsekwencji również sądu. Łamie więc prawo. Ekswiceprezydent Jerzy G. został w 2001 r. zawieszony w czynnościach służbowych przy nadzorowaniu spółek, w których udziały ma miasto Gdańsk. Mimo to nadal jest przewodniczącym RN w gdańskim porcie.

– Ma tytuł doktora – odpiera P. Adamowicz.

Najpierw o tym, że ten proces ruszył wczoraj – po roku proceduralnych przepychanek oskarżonych z sądem. Jest ich w sumie ośmiu (w tym dwaj byli wiceprezydenci Gdańska). Grozi im od 3 do 10 lat więzienia. Wszyscy – bardziej lub mniej – związani byli z Gdańskim Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej.

Sąd Rejonowy cztery razy próbował rozpocząć to postępowanie. Bezskutecznie – m.in chorował jeden z oskarżonych, innego zabrakło, ponieważ nie odebrał wezwania na rozprawę.

Nie symulować

Pierwsza, inauguracyjna sesja trwała cztery godziny. Tyle bowiem czasu zajęło prokuratorowi odczytanie aktu oskarżenia. Na końcu, sędzia Monika Kozikowska zaleciła oskarżonym „obecność na najbliższej rozprawie”. – To jest bardzo ważne postępowanie i powinniście złożyć stosowne wyjaśnienia.

Nagłaśniane przez media tzw. procesy gospodarcze często są przewlekane sztuczkami oskarżonych. Najbardziej popularnym chwytem jest „choroba”. Sędzia Kozikowska: – Będziemy respektowali zwolnienia tylko od lekarza sądowego. Jeśli takich nie będzie, sąd zastosuje areszt.

Zanim sędzia pouczyła i ostrzegła, wpłynął wniosek mecenasa Bolesława Senyszyna. Adwokat jest obrońcą ekswiceprezydenta Jerzego G. Chciał by sąd uchylił decyzję gdańskiej prokuratury wobec jego klienta. Czego dotyczy ta decyzja? W styczniu 2001 roku G. został „zawieszony w czynnościach służbowych przy nadzorowaniu spółek, w których udziały ma miasto Gdańsk”. Mec. Senyszyn twierdzi, że prokuratorska decyzja jest bezprzedmiotowa, ponieważ G. nie jest już wiceprezydentem, nie jest także pracownikiem Urzędu Miejskiego.

Namaszczony

Sędzia Kozikowska widzi to zupełnie inaczej. – Decyzja jest aktualna – zakomunikowała. – Tylko obrona i obecny prezydent Gdańska odmiennie to interpretują.

W czym rzecz? Kilka tygodni temu opisaliśmy obecną aktywność zawodową oskarżonego G. Przede wszystkim gospodarka morska: G. od 5 lat jest przewodniczącym Rady Nadzorczej Zarządu Morskiego Portu Gdańsk S.A. Jest nim z namaszczenia władz Gdańska od czasu prezydentury Tomasza Posadzkiego, ale wówczas nie był o nic oskarżony. Obecny prezydent Paweł Adamowicz trwa już przy… oskarżonym G. Dlaczego? Urząd na polecenie prezydenta odpowiada standardowo, jak w podobnych przypadkach: „Zanim sąd nie ogłosi wyroku, każdy oskarżony jest niewinny”. Jest jeszcze inny powód. To kwalifikacje. Zdaniem Adamowicza, jego były podwładny w zarządzie miasta „posiada tytuł doktora nauk ekonomicznych i specjalizuje się w dziedzinie finansów. To właśnie wszechstronne przygotowanie pana G. przesądziło o tym, że pozostał on reprezentantem miasta Gdańska w radzie nadzorczej portu”.

Także bankowość, chociaż to poboczny wątek: G. zasiada w fotelu wicedyrektora sopockiego regionalnego oddziału Kredyt Banku. Widocznie wymogi etyczne formułowane wobec członków zarządów przez prawo bankowe nie są przez członków zarządu stosowane wobec podwładnych.

W zarządzie miasta G. odpowiadał za sprawy finansowe i jako taki miał sprawować nadzór m.in nad GPEC, który wtedy był własnością gminy. Według prokuratury nie sprawował. Przedsiębiorstwo straciło miliony złotych. O co jest oskarżony? Przede wszystkim o brak reakcji na podpisywanie przez prezesa GPEC niekorzystnych dla Gdańska umów. Ponadto ukrył przed zarządem fikcyjne zatrudnienie w GPEC Wacława S., ówczesnego wiceprzewodniczącego rady miasta.

Ameryka

Wśród oskarżonych jest taki, któremu prokuratura postawiła najpoważniejsze zarzuty. To Bolesław F., b. prezes GPEC. Miał on narazić spółkę na starty przekraczające 3,1 mln zł a także przyjąć łapówkę w postaci wycieczki do Stanów Zjednoczonych. W listopadzie 2000 roku, to znaczy na początku śledztwa znalazł się za kratkami aresztu, w którym spędził kilka miesięcy.

Obok G., na liście oskarżonych jest inny były gdański wiceprezydent Wacław B. I on, zdaniem prokuratury, źle nadzorował działalność szefow GPEC. Po publikacjach „Gazety Wyborczej” i prokuratorskich zarzutach, obaj ustąpili w aurze skandalu.

Czwartym oskarżonym jest wspomniany Wacław S. Wiele wskazuje na to, że b. wiceszef gdańskiej Rady Miasta został fikcyjnie zatrudniony w GPEC jako „specjalista d. konsultingu i negocjacji”. Za te „konsultacje” pobrał z kasy spółki 20 tys. zł.

Piątym i szóstym są biznesmeni: Jerzy S., właściciel firmy SeCeS-Pol, która wespół z GPEC prowadziła różne interesy, a który zafundował Bolesławowi F. wypad do Nowego Jorku za 6 tys. dolarów oraz Janusz Ś., szef spółki Ventus, on to z prezesem GPEC wymyślił zarobić na długach jednej z gdańskich spółdzielni mieszkaniowych. Przyniosło to GPEC 1,5 mln zł strat.

Na ławie oskarżonych usiedli również inni pracownicy GEPEC: główna księgowa, Renata K. i odpowiedzialny za inwestycje Adam O.

Źródło: Głos Wybrzeża

Author: jaszewski

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *